• Immanuel Kant. Dzieła zebrane, t. II Krytyka czystego rozumu

Brak towaru
72.00
Wpisz swój e-mail
Wysyłka w ciągu 24 godziny
Cena przesyłki 9.5
Odbiór osobisty 0
Odbiór w punkcie Poczta Polska 7.99
Poczta Polska Pocztex 48 9.5
Odbiór w punkcie Poczty Polskiej 12
Poczta Polska Pocztex 48 16
Poczta Polska Belgia 64.2
Poczta Polska UK ekonomiczna 67
Poczta Polska USA ekonomiczna 76
Poczta Polska USA priorytet 146
Dostępność 0 szt.
ISBN 9788323131779
Zostaw telefon

Autor: Emmanuel Kant

Rok wydania: 2013

Liczba stron: 770

Okładka: twarda z obwolutą

Format: 16,5 cm x 23,00 cm

Seria: Dzieła zabrane, Immanuel Kant

Uwagi - obwoluta z lekkimi zatarciami

 

Ktoś mógłby zapytać: jaki cel ma wydawanie nowego przekładu Krytykiczystego rozumu na język polski, skoro istnieją już dwa, z których ten dokonany przez Romana Ingardena uchodzi w powszechnej opinii za bardzo dobry? Odpowiadając, odwołam się do alegorii. O obrazach mówi się, że zostały namalowane, przez malowanie zaś rozumiemy w sensie dosłownym pokrywanie czegoś farbą, a przecież nie zawsze w przypadku pracy malarza ta czynność jest najważniejsza. Na obraz oprócz malowania składa się też rysunek, który w odniesieniu do niektórych dzieł jest nieistotny, gdy jednak chodzi o inne, staje się najważniejszy. Ten ostatni przypadek dotyczy z całą pewnością fresków. Oglądając Sąd Ostateczny w Kaplicy Sykstyńskiej „przeciętny zjadacz chleba” na ogół zachwyca się pięknem kolorów. Tymczasem sam Michał Anioł podkreślał, że w procesie tworzenia tego akurat dzieła sztuki nałożenie kolorów nie było żadnym osiągnięciem, najtrudniejsze zadanie stanowiło tu bowiem wykonanie rysunku. Artysta nie mógł go dokonać, oglądając całość powierzchni przyszłego fresku, dlatego związek pomiędzy poszczególnymi rysowanymi fragmentami musiał on ustalać metodą pomiaru matematycznego. Gdyby dzieło swe tworzył dziś, technika uwolniłaby go od tego wysiłku, bo wykonany na papierze rysunek bez problemu można byłoby wyświetlić na obszernym sklepieniu kaplicy. Gdy idzie o przekład Krytyki czystego rozumu sytuacja wygląda podobnie. Jeśli chcemy dzieło to udostępnić czytelnikowi w języku polskim, najważniejszym problemem nie jest samo tłumaczenie. W sensie czysto filologicznym, gdyby przeglądać zdanie po zdaniu, istniejące już przekłady nie zostały wykonane niepoprawnie. W edycji Adama Chmielowskiego napotykamy bardzo niewiele miejsc, które można byłoby uznać za źle przetłumaczone w sensie literalnym, natomiast w przekładzie Romana Ingardena trafiają się one w ilości zupełnie śladowej (częściej mamy tu natomiast do czynienia z opuszczeniami małych fragmentów tekstu, co oczywiście mogło być winą zecerów).

(fragment: Mirosław Żelazny)


Nie ma jeszcze komentarzy ani ocen dla tego produktu.
Podpis
E-mail
Zadaj pytanie